poniedziałek, 26 września 2016

Anne Marie Villefranche – Wrażenia z Paryża

Fragment:


Marcel ukląkł i całował piękne, nagie kolana. Równocześnie gładził tylną część ud Marie. Widać było, że pieszczoty sprawiają jej przyjemność. Dłonie Chalona powędrowały wyżej i zaczęły ugniatać miękkie pośladki dziewczyny. Pozwalała mu na to przez chwilę, ale później odsunęła się i poprosiła, żeby udali się razem do łazienki.

Pomieszczenie to okazało się przestronne i eleganckie, pasowało do całości. Marcel otworzył butelkę szampana i napełnił dwa kieliszki, aby uczcić początek znajomości. Marie-Madeleine siedziała na krześle, sącząc szampana. Patrzyła, jak Chalon zrzuca z siebie marynarkę, odkorkowuje jedną butelkę za drugą i napełnia musującym płynem marmurową wannę. W łazience rozchodził się delikatny zapach szampana.




– Ależ to czyste szaleństwo – cieszyła się.

– Chyba tak. – Marcel śmiał się wraz z nią, trzymając dwie butelki w rękach.

Otwierał kartony, odkorkowywał wciąż nowe flaszki, szampan pienił się w wannie. Wystarczyło osiemdziesiąt butelek. Podłoga usiana była korkami i drutem.

– Skończone. Kąpiel przygotowana, moja księżniczko. Marie wstała i wyciągnęła ręce w jego kierunku. Chalon

ucałował wewnętrzne strony jej dłoni, przyciągnął dziewczynę do siebie i wpił się w jej usta. Pomógł jej zdjąć czerwoną haleczkę.

– Jesteś bardzo piękna – rzekł, cofając się parę kroków dla lepszej obserwacji nagiego ciała.

– Naprawdę? – spytała. – Przecież nie ma idealnie pięknej kobiety.

– Twoja uroda naprawdę zapiera dech w piersiach. Podaj mi rękę.

Powoli weszła do wanny. Położyła się na plecach w złocistym płynie. Ten widok mógł oszołomić każdego mężczyznę.

Delikatne, różowe sutki wystawały nieco nad powierzchnie, a smukłe ciało było wyraźnie widoczne poprzez wino. Marcel dziękował losowi za to, że tak śliczna dziewczyna uległa jego prośbom. Podziwiał kształtne piersi i nie mógł się doczekać, kiedy będzie mógł je własnoręcznie zbadać. Na razie musiał zadowolić się oglądaniem tych śliczności – uroczo rysującego się brzucha, krągłych ud i regularnego, włochatego trójkąta, który aż prosił się o wyczesanie palcami.

– Jak te bąbelki łaskoczą, uwielbiam to! – śmiała się Marie.

– Pozwól im pomasować twoje najdelikatniejsze miejsca -zasugerował. – Rozchyl trochę uda.

Zarumieniła się lekko, ale trwało to tylko chwilę. Rozłożyła nogi tak szeroko, jak to było możliwe.

– Ojej, to jest zupełnie fantastyczne!

Marcel oglądał przez chwilę skutki działania szampana, potem zaś rozerwał następny karton, odkorkował dwie butelki i lał wino na piersi Marie-Madeleine.

– Jeszcze, jeszcze, jakie to rozkoszne! – wołała dziewczyna.

Usiadła i, podtrzymując piersi, czekała na dalsze kaskady szampana. Marcel otworzył dwie następne butelki i szybko opróżnił je, kierując płyn na różowe sutki. Wyraz twarzy Marie zmienił się. Chalon dostrzegł cień pychy na jej twarzy. Widocznie dostosowała się do sytuacji i wyobraziła sobie, że jest jedną z wielkich kurtyzan otrzymujących hołd od swojego wielbiciela.

– Jeszcze! – rozkazała, widząc puste butelki.

I znowu strugi wina polały się na twarde, sterczące sutki. Marie-Madeleine otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Patrzyła w próżnię, nogi jej drżały, a rozkołysany szampan wylewał się z wanny. Potem opadła na plecy i leżała parę chwil bez ruchu.

Chalon zdjął wielki, różowy ręcznik. Marie otworzyła oczy i patrzyła na niego z czułości…

– Och, Marcel! – szeptała drżącym głosem.

Wstała bardzo powoli i pozwoliła owinąć się ręcznikiem. Chalon wziął ją na ręce, zaniósł do sypialni, położył na szerokim łożu. Odwinął ręcznik. Wreszcie mógł całować i pieścić piersi pachnące jeszcze szampanem.

– Wydaje mi się, że się w tobie troszkę zakochałam.

– A ja w tobie, Marie-Madeleine – odrzekł, przesuwając usta po jej brzuchu.

Włożył dłonie pomiędzy jej uda i dotknął tego ciepłego skarbu, którego odmówiła mu przedtem, w operze. Przycisnął usta do ciemnych kędziorków.

Oboje byli lekko odurzeni oparami wina. Marie oplotła rękami szyję Chalona i przyciągnęła go do siebie. Położył się na niej i wcisnął swój bardzo już twardy organ w miejsce, które tak szybko gasi podniecenie.

Pamiętał, co opowiadała mu o nudnym życiu, spodziewał się więc, że może być ciągle dziewicą. Naparł ostro, aby przełamać ewentualny opór, lecz nic takiego nie nastąpiło. Członek wszedł bardzo gładko do środka.

Teraz Marcel starał się opanować swoje emocje; nie chciał zbyt szybko galopować. Pragnął, aby ich pierwszy stosunek był dla partnerki czymś wyjątkowym. Ale na jej ślicznej twarzy już malowała się czysta rozkosz, a ciało, na którym leżał, podniecało go bezgranicznie. Nic nie mogło powstrzymać zbliżającego się orgazmu. Lędźwie pracowały jak szalone, Marie krzyczała w uniesieniu, aż wreszcie gorący strumień popłynął w jej łonie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz