poniedziałek, 26 września 2016

Szesnastoletnia Venus

Podziwiałem jej fiołkowe oczy, błyszczące z pożądania i lekko rozchylone, czerwone wargi. Przejrzysta haleczka unosiła się coraz wyżej, a pod nią błyszczały bielą luźne, falbaniaste majteczki. Na koniec, z zamkniętymi oczyma, bez tchu opadła na krzesło. Nogi rozrzuciła szeroko, jej piersi falowały w ciężkim oddechu. Poczułem upajający różany zapach jej włosów zmieszany z czymś, co nazwałbym „odor di faemina”*. Podbiegłem do niej gwałtownie.

– Flossie, najdroższa, powiedz mi co mam zrobić najpierw?

Odpowiedź był szybka i krótka:

– Pocałuj mnie tutaj, między nogami.

W mgnieniu oka padłem przed nią na kolana. Flossie zręcznym ruchem zsunęła majteczki, nogi rozpostarła jeszcze szerzej; wsunąłem głowę między uda. Przeszkadzała mi haleczka, ale wreszcie udało mi się dostać do celu. Ku memu zdziwieniu, jej wargi nie były zaciśnięte, jak to bywa u młodych dziewcząt; przeciwnie, oczekiwały mnie nabrzmiałe, czerwone i dojrzałe. Gdy zamknąłem pocałunkiem tę zachwycającą głębię, a mój język odnalazł drżącą łechtaczkę, poczułem, że opuszczają mnie wyrzuty sumienia. Wiedziałem, że zrobię wszystko, by pokazać Flossie, iż nie jestem żółtodziobem. Objąwszy ją, wsunąłem głęboko język i szybkimi, zwinnymi ruchami penetrowałem pachnące zakamarki. Z jej ust wydobywały się ciche westchnienia rozkoszy. W końcu przypuściłem ostateczny szturm na nabrzmiałą łechtaczkę. Palce Flossie kurczowo oplotły mój kark, nogi skrzyżowała mi na plecach. Przez jej ciało przebiegały gwałtowne skurcze, z gardła dobywał się urywany szloch. Spragnionymi ustami spijałem aromatyczną esencję płynącą z jej wnętrza. Kiedy podniosłem się, zakryła twarz rękoma i zabawnie zerkała na mnie przez palce. Nagle, jakby wróciwszy do siebie, usiadła i zakryła kolana haleczką. Patrząc na mnie spod opuszczonych rzęs, powiedziała:

– Może jestem niegrzecznym dzieckiem Jack, ale nie oddałabym tego za milion funtów.

– Ja również najdroższa i kiedykolwiek zechcesz znowu…

– Nie, nie, teraz twoja kolej.

– Ależ Flossie, nie chcesz chyba powiedzieć…

– Nie tylko powiedzieć, ale również zrobić. Proszę natychmiast położyć się na sofie.

– Ale Flossie, naprawdę…

Podbiegła do mnie bez słowa, objęła za szyję i delikatnie ułożyła na otomanie. Zaraz potem poczułem jej słodki ciężar na sobie; objąwszy mnie nogami i wsunąwszy łagodnie języczek między moje wargi, zaczęła poruszać ciałem w górę i w dół. Ten cudowny, falujący ruch doprowadził mnie szybko do stanu podniecenia graniczącego z szaleństwem. Flossie powoli zsunęła się i uklękła na podłodze.

Chwilę później delikatne palce objęły mój sterczący miecz. Dotknęła go lekko językiem i rozchylając powoli usta, stopniowo wsuwała go coraz głębiej. Jej dłoń łagodnie poruszała się w górę i w dół. Ruchy języczka stawały się coraz szybsze. Wplotłem palce w śliczne włosy i przyciągnąłem do siebie białą szyję, głębiej wsuwając się w wyborne usta. Jej wargi, język i ręce pracowały coraz gorliwiej. Czując, że jestem u szczytu, próbowałem wydobyć mój pal, jednak Flossie, kręcąc głową, chwyciła go jeszcze silniej, wolną ręką objęła mnie i przyciągnęła do twarzy, doprowadzaj ącszybko ten zachwycający akt miłosny do logicznego zakończenia. Usta Flossie obejmowały mnie, póki nie zniknęły ostatnie dowody mojej rozkoszy. Wtedy podniosła się i pochyliwszy pocałowała mnie w czoło szepcząc:

– Och Jack, teraz kocham cię sto razy mocniej.

W niemym podziwie przyglądałam się jej ślicznej buzi.

– Dlaczego nic nie mówisz? – zawołała. – Czy mogę zrobić dla ciebie coś jeszcze?

– Chciałbym ujrzeć twe nagie piersi – powiedziałem.

– Ależ oczywiście, najdroższy, zaczekaj chwilę…

Nim się spostrzegłem, stała przede mną prawie naga – w pończochach i zsuniętej do pępka koszulce. Nie potrafię opisać cudów, jakie ujrzałem przed sobą. Gładka szyja i krągłe, pełne ramiona robiły wrażenie zupełnie dojrzałych. Tym, co szczególnie przyciągnęło moją uwagę, były oczywiście jej piersi: duże, doskonałe w kształcie i barwie. Nigdy nie widziałem im równych, nie spotkałem też dotąd tak podniecających koralowych sutków – sterczących, obrzmiałych, jakby spragnionych pocałunków. Szeroka dolina rozdzielała dwa ośnieżone, lekko falujące szczyty. Pełen zachwytu patrzyłem na to przez chwilę, wreszcie zbliżyłem się i ukryłem twarz w tym czarującym wgłębieniu. Płonącymi ustami musnąłem sąsiadujące z nim pochyłości, jeden po drugim ssałem, lizałem i pocierałem różowe sutki. Kochana dziewczynka z rozkoszą poddawała się tym pieszczotom, ocierając sutki o moje usta i oczy, przyciskając piersi do mojej twarzy.

W trakcie tych miłosnych zmagań moja maleńka dama zręcznie pozbyła się koszulki i stała teraz przede mną naga i piękna, ubrana tylko w pończochy i buciki

– Teraz Jack możesz patrzeć na moje piersi i wszystko inne, co ci się we mnie podoba. W przyszłości mój miłosny strój będzie właśnie taki. Nie, jednak czegoś tu brakuje…

Zniknęła na moment i pojawiła się z pięknym sznurem pereł na szyi, zakończonym wisiorkiem z brylancików, który sięgał Doliny Rozkoszy pomiędzy cudownymi piersiami.

– Jestem teraz – powiedziała – białą królową Wysp Fellatio. Moje królestwo rozciąga się od pianina aż po najdalsze krańce łoża w pokoju obok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz