poniedziałek, 26 września 2016

Dni Błękitnego Anioła

Chciał właśnie wyjść na spacer, gdy zadźwięczał dzwonek. Otworzył drzwi, za którymi stała Lotta w jasnobłękitnym kostiumie i kapeluszu z szerokim rondem. Wyglądała bardzo ładnie. Gerard ciągle był jeszcze w piżamie. Nie miał nawet na sobie szlafroka.

— Mogę wejść? — zapytała Lotta. — Telefonowałam wcześniej i twoja siostra powiedziała mi, że źle się czujesz. Pomyślałam, że przyniosę ci te kwiaty, aby cię pocieszyć. Obudziłam cię? Bardzo przepraszam.

— Wejdź, proszę. Czuję się już dużo lepiej. Dziękuję za kwiaty.

Zaprowadził ją do salonu. Usiadła wygodnie, a on poszukał wazonu, aby wstawić róże. Po osobliwej godzinie spędzonej w jej łóżku, nie był zbyt uradowany widząc jej osobę. Ale pomyślał, że ładnie się zachowała, odwiedzając go w czasie choroby.

– Co się stało, Gerardzie? Czy to coś poważnego?

— Dokładnie nie wiem. Coś musiało mi zaszkodzić, ale już stanąłem na nogi. A co u ciebie?

— Prawdę mówiąc, czuję się zawstydzona.

— Dlaczego?

— Mam na myśli tę noc, kiedy odprowadziłeś mnie do domu. Miałam nadzieję, że zadzwonisz i że będę mogła cię przeprosić.

— Nie ma za co przepraszać.

— To nie było fair wobec ciebie. Miałeś rację, że pogniewałeś się na mnie. Czy możemy ponownie stać się przyjaciółmi?

Siedziała na fotelu, a Gerard na kanapie naprzeciwko niej. Podczas przeprosin pochyliła się do przodu i ścisnęła jego obydwie dłonie. Gerard spojrzał przelotnie w jej rozpięty żakiet.

— Oczywiście, że jesteśmy przyjaciółmi, Lotto. Zdenerwowałem się i potraktowałem cię szorstko. Wstydzę się tego.

Zauważyła, że spogląda na jej piersi i uśmiechnęła się pogodnie. Powoli pocierała jego ręce w swoich dłoniach.

—Miałeś rację, że się na mnie zdenerwowałeś — powtórzyła. — Byłam bardzo samolubna.

— I zmęczona — powiedział z uśmiechem.

— Wyczerpana — zauważyła. — Ale to nie tłumaczy mojego zachowania.

Lotta przesiadła się na kanapę. Sukienka jej podciągnęła się, odkrywając kolana. Kobieta dotknęła policzka Gerarda, aby poczuć jego dwudniowy zarost.

— No cóż, naprawdę zmęczyłeś mnie — powiedziała czule.

— Nic nie zrobiłem — mówił. — Sama do tego doprowadziłaś, moja kochana.

— Zrobiłeś — nalegała. — Pozwoliłeś mi użyć tego. Żeby uniknąć jakichkolwiek nieporozumień, pokazała

mu, co ma na myśli. Przez rozporek wsunęła rękę pod jego piżamę i chwyciła penisa.

— Dobrze ci wtedy służył. Żałuję, że teraz nie jest zbyt użyteczny.

— Twoja choroba go osłabiła! Jaka szkoda! Miałam nadzieję, że się odwdzięczę za tamtą noc. Czy mogę go trzymać, gdy będziemy ze sobą rozmawiać?

— Pod warunkiem, że nie będziesz mnie winić za to, że tym razem cię zawiedzie. A jak się czuje twoja rodzina?

— Są kłopoty z Maksem — zwierzyła się Lotta. — Szaleje za mną i komplikuje mi tym życie.

— Domyśliłem się tego, gdy tylko go ujrzałem. Czy twoja siostra wie o tym?

— Mam nadzieję, że nie. Tak bardzo nie chciałabym jej zranić.

— Wyglądał na bardzo opanowanego. Co ci robi? Próbuje cię całować?

— Byłbyś zdziwiony tym, jak szybko potrafi się podniecić. Wcale nie jest opanowany.

Jej ręka w piżamie sprawiała mu przyjemność i niechęć Gerarda powoli znikała.

— Naprawdę? — powiedział. — Czy chce pieścić twoje małe cycuszki?

— Jest jak ośmiornica. Gdy tylko wejdę do mieszkania, mogę być pewna, że gdzieś na mnie czyha. Moment nieuwagi i on już jest przy mnie. Dwie ręce ściskają moje pośladki, dwie piersi, dwie inne wsuwają się pod spódniczkę, a pozostałe krępują mi ręce.

Gerard roześmiał się, wyobrażając sobie go za ośmiornicę.

— Dla mnie to nie jest wcale zabawne. Jestem przerażona, że Kath zauważy nas razem i będzie miała do mnie żał.

— Wygląda na zdecydowanego faceta. Lubi robić to też z innymi kobietami, czy tylko z tobą?

— Ze mną nie wytrzymuje. Nie wierzę, żeby kiedykolwiek kochał się z kimś innym poza Kath. Twierdzi, że jest we mnie rozpaczliwie zakochany i jeżeli mu odmówię, nie wytrzyma nerwowo. Właśnie tak to wygląda. A ja czuję się strasznie winna.

— Wydaje się być trochę nieprzyjemny.

— Więcej niż nieprzyjemny. Nie uwierzyłbyś, jaki jest wściekły, kiedy wieczorem wychodzę. Kiedyś był bardzo nieuprzejmy dle Heinricha. Myślałam, że Heinrich nie wytrzyma i go uderzy. A po tym, jak wyszłam z tobą, cały dzień zadawał mi pytania: gdzie byliśmy, kogo spotkaliśmy, co robiliśmy — jakbym była dzieckiem.

— Ma powody, aby być zazdrosnym o tę noc — powiedział Gerard.

— Przypuszczam, że zabiłby mnie, gdyby się dowiedział o twojej wizycie w moim pokoju.

— Nie możesz znaleźć innego mieszkania do czasu, gdy załatwisz sprawy ze swoim mężem? Może u jakichś przyjaciół?

— Tak, ale kłopot w tym, że Maks od początku pertraktuje z adwokatem mojego męża. Jeżeli się wyprowadzę, wścieknie się i wszystko zepsuje. Przez ten czas muszę z nim mieszkać. Wiesz, że stwardniał ci i stał się miły. Czy mogę nadal go głaskać?

— Jesteś doskonałym lekarstwem na to, co mnie wykończyło. Ale nie oczekuj zbyt wiele. Myślę, że jeszcze całkowicie nie wyzdrowiałem.

— Obiecuję, że nie będę cię męczyć — uśmiechnęła się do niego, podczas gdy jej ręka delikatnie przesuwała się po całej długości jego członka.

— Nic nie mogę poradzić na twoje problemy z Maksem — powiedział. — Ale chyba sama doskonale sobie dajesz radę. Niewiele od ciebie wymaga w zamian za swoje legalne usługi.

— On jest jak zwierzę! Muszę robić dużo więcej niż myślisz.

— Tak? To brzmi interesująco. Opowiedz mi o tym, Lotto.

— Dlaczego mam ci o tym opowiadać? Myślisz, że to wszystko żarty.

— Nie, bardzo ci współczuję.

— Współczucie nic nie pomoże.

— Jesteś moją przyjaciółką i możesz mieć do mnie zaufanie — rzekł Gerard.

— Mówisz szczerze?

— Dowód masz w ręce. Zachichotała.

— Przysięgnij, że jesteś szczery, Gerardzie.

— Przysięgam na to, co mam najcenniejszego — wymamrotał.

— A co to jest?

— Gładzisz to.

— Wierzę ci. Dlatego ujawnię ci moją tajemnicę. Ale niech to zostanie pomiędzy nami. Maks przyparł mnie pewnego razu do ściany, nie mogłam się od niego uwolnić…

— Tak?

— Jego ręce obejmowały mnie silnie i bałam się, że może mi wsadzić swojego…

— Tak, jego ręka sięgnęła do twoich majteczek. Co zrobiłaś?

— Wymacałam w jego spodniach członka i szarpnęłam niego. Był bardzo podniecony i wszystko skończyło się

po paru sekundach.

— Czy robisz mi teraz tak, jak jemu wówczas?

— Nie. Tobie robię delikatny masaż, abyś poczuł się lepiej. Byłeś chory i jesteś moim przyjacielem. Maksa natomiast mocno ścisnęłam i trzepałam z całej siły. Poczerwieniał na twarzy i pobiegł się wytrzeć. Jestem pewna, że nie dało mu to rozkoszy.

— Cieszę się, że nie jestem Maksem — westchnął Gerard, przypominając sobie, jak bardzo czuł się pokrzywdzony, kiedy Lenchen obeszła się z nim brutalnie.

To szczególne wspomnienie zupełnie osłabiło jego podniecenie. Zawstydził się czując, że jego członek więdnie w rękach Lotty.

— Och, kochany — powiedziała — ty naprawdę jesteś bardzo osłabiony. Lepiej pójdę i pozwolę ci się wyspać, dopóki nie wyzdrowiejesz.

— Nie zostawiaj mnie teraz. Przy tobie czuję się dużo lepiej.

— Jeżeli tak twierdzisz. Posiedzę tutaj spokojnie i potrzymam twojego małego. Mam dużo do odrobienia za ten ostatni wieczór. Chcę, byś mi wybaczył. Bardzo cię lubię i chciałabym, abyś i ty mnie lubił. Rozumiesz? Zrobiłabym wszystko, aby cię uszczęśliwić.

— Kochana Lotta! — mruczał Gerard. Jego głowa spoczywała na jej ramieniu. — To wspaniałe uczucie — mieć cię tutaj i słuchać twego głosu. Mów jeszcze!

— Na czym to skończyłam? Och, tak — kłopoty z Maksem. Za pierwszym razem odebrało mi mowę. Uważałam go, tak jak wszyscy, za przyzwoitego i powściągliwego mężczyznę. Ale pewnego popołudnia Kath wyszła z dziećmi do parku. Siedziałam z nim i wyjaśniał mi moje sprawy. Zanim się spostrzegłam, zaniósł mnie na kanapę i włożył mi rękę pomiędzy nogi. Nie wiedziałam, co robić, gdy w następnej

sekundzie ściągnął mi majtki. Nie mogłam krzyczeć, gdyż przybiegłaby służąca i Kath dowiedziałaby się o wszystkim.

— Co więc zrobiłaś? — pytał zaciekawiony^ Gerard.

— Nie miałam wyboru. Kiedy mnie całował i grzebał w moich majtkach, rozpięłam jego spodnie i chwyciłam za penisa. Pocierałam go tak szybko, że zdążył tylko wysapać: „nie!” i zmoczył przód swojej koszuli. To była tylko samoobrona, wcale nie chciałam go dotykać.

— Ale mnie chcesz dotykać? — powiedział. — Nawet, jeżeli nie będzie takiego efektu?

— Oczywiście, że chcę. Jednak jakiś efekt już uzyskaliśmy, nieprawdaż?

— Tak — powiedział rozpromieniony. — Nie jest już małym, słabym ptaszkiem. Stał się duży i mocny!

— Po pierwszym zetknięciu z Maksem dużo myślałam o tym. Sądzę, że skoro mogę w ten sposób obronić się przed ostatecznym, to czemu tego nie robić. Na tym etapie pozostaliśmy do tej pory. Gdy tylko zaczyna się do mnie dobierać, kilka szybkich ruchów i musi skończyć. Myślisz, że dobrze robię, Gerardzie?

— Może go to nie satysfakcjonować… I prędzej, czy później znajdzie sposób, aby cię mieć.

— Nie pozwolę mu na to. Za bardzo lubię Kath, aby ryzykować rozbicie jej małżeństwa zabawianiem się z jej mężem.

— Dla niego to nie jest zabawa — powiedział Gerard. Jego ciało rozpaliło się od przyjemności, którą sprawiała mu Lotta. — Wydaje mi się, że jest obłąkany… A to może być niebezpieczne. Kiedyś mój przyjaciel robił podobnie z jedną dziewczyną… Och!

— Co on robił? — zapytała czule.

— Och, Lotto, Lotto!

— Powiesz mi później — powiedziała, a jej palce zaciskały się na jego członku, powoli doprowadzając go do

wytrysku. — Wydarzy się z tobą coś przyjemnego. Ale nie pozwolę, abyś osiągnął to-tak szybko jak ten głupi Maks.

Drugą ręką rozsunęła górną część jego piżamy i pociągnęła za sznurek spodni. Gerard obrócił głowę i patrzył na swój nabrzmiały trzonek w jej ręku.

— Zbliża się twoja wielka chwila, Gerardzie — szeptała. — Jesteś gotowy?

— Lotto, Lotto! — jęczał.

— Tak. Zrobisz to dla Lotty.

W końcu rytm jej pieszczot stał się tak szybki, że prawie bolesny. Gerarda opanował szał i mężczyzna krzyknął głośno, wytryskując potokiem nasienia w powietrze. Jego ciałem wstrząsnęły dreszcze. Runął na Lottę, a ona objęła go i przytuliła, dopóki nie odzyskał sił.

— To było bardzo efektowne — powiedziała z podziwem w głosie.

Gerard wziął głęboki oddech.

— Za chwilę ci się odwdzięczę — obiecał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz