poniedziałek, 26 września 2016

Cyrian Amberlake – Płonące ćmy

Josephine wyszła z łazienki i dopiła w pokoju swojego drinka. Przeczesała palcami włosy i włożyła rękę między uda.

Wyszedł zakłopotany i poniżony. Z jego oczu wyczytała, że wybacza jej wulgarne

zachowanie i czeka na dalszy ciąg. Podeszła do niego i pogłaskała go czule po policzku.

Zauważyła, że wilgotnieją mu oczy.

— Mamy jeszcze dużo czasu. Pocałowała go czując, że jego ciało płonie. Pociągnęła go za

sobą na łóżko.

— Chodź!

Położył się na przyjemnie chłodnym prześcieradle. W tym momencie zadzwonił stojący przy

łóżku telefon. Dzwonił przez dłuższą chwilę.

— Nie chcę, aby nam ktoś przeszkadzał. — Odłożyła słuchawkę na bok. Podniosła leżący na

podłodze rzemień z klamrą. Chwyciła Russella za ręce i zręcznym ruchem przy wiązała go za

przeguby do łóżka. Był oszołomiony, próbował się wyrywać.

— Janie… nigdy…

— Spokojnie!

Przymocowała do łóżka także jego nogi. Leżał teraz rozpostarty, a z czoła spływał mu pot.

Bał się, ale był jednocześnie mocno podniecony.

— Josephine, słuchaj… ja…

Uderzyła go mocno w nogę. Zacisnął zęby z bólu, ale poddał się całkowicie. Zsunęła się z

łóżka i powoli przysunęła twarz do jego krocza. Wzięła penis w usta, pocierając go lekko

wargami i czubkiem języka. Słyszała, jak mężczyzna pojękuje z rozkoszy i podniecenia.

Usiadła nagle i spojrzała mu w twarz. Lubiła mężczyzn, którzy łatwo się poddają; pokornych

i gorliwych. Russell uniósł głowę, ale jego ruchy były niepewne i niezdarne. Znowu zaczęła

pieścić jego członek czując, jak rośnie. Ręką w rękawiczce gładziła jądra, które także rosły i

pęczniały. Członek zagłębiał się coraz bardziej w jej ustach; nagle ruchy stały się szybsze.

Wciągnęła go mocno i poczuła, że na jego końcu pojawiła się kropelka. Był u szczytu

podniecenia; drżał przez cały czas.

— Josephine, czy możemy… — Chciał coś powiedzieć, ale nie dała mu dokończyć.

Ściągnęła pończochy i położyła się obok na łóżku.

— Jeżeli to ci nie odpowiada, to powiedz.

Milczał. Potraktowała to jako zgodę na dalsze kontynuowanie tej gry. Włożyła mu na szyję

sztywny, skórzany kołnierz. Zapięła go za pomocą srebrnego kółka, popychając głowę

Russella na łóżko. Zabolało go to i wykrzywił twarz w grymasie. W nagrodę pocałowała go.

Wokół swojej szyi także umocowała kołnierz, ale cieńszy i węższy, wysadzany diamentami w

srebrnych obwódkach.

Podniecenie Russella gasło powoli; ze strachu, napięcia i niepewności. Josephine to nie

przeszkadzało. Znowu stała się miła, pieściła go i całowała, dopóki penis nie urósł. Russell

szybko się podniecał.

Zdjęła drugą rękawiczkę i zaczęła odpinać bluzkę. Oczom Russella ukazały się jędrne piersi,

a pomiędzy nimi tatuaż — figura złożona z malutkich kostek domina. Wiedziała, że on nie

rozumie, jak wielkie znaczenie ma dla niej ten tatuaż. On zaś przeczuwał, że nie powinien

teraz o nic pytać. Zapyta, gdy ona mu na to pozwoli.

Przyjrzała mu się, gdy tak leżał obezwładniony. Pochyliła się i dotknęła piersiami jego

twarzy.

— Całuj — rozkazała, napierając mocniej.

Zaczął całować miejsce, gdzie widniał tatuaż. Zlizywał kropelki potu, które pojawiły się

między piersiami. Teraz była z niego zadowolona. Pocałowała go w brodawki, potem w

brzuch i podbrzusze. Całowała jego ramiona, szyję i uszy. Potem znowu przeszła niżej, aż do

jąder. Jednak tym razem drażniła tylko podbrzusze i uda. Przebiegała po nich językiem, na co

on odpowiadał drżeniem i pojękiwaniem.

W pewnym momencie usiadła na nim i zaczęła uderzać jego uda cieniutkim rzemykiem, który

wyciągnęła spod łóżka. Uderzała coraz mocniej, aż zaczął syczeć z bólu. Nie przestawała

jednak bić. Zacisnął wargi i zaczął się szarpać, lecz nie na wiele to się zdało. Ona panowała

nad nim; był zdany na jej zachcianki.

Przesunęła się, balansując biodrami. Nie był odporny na ból. Pomyślała, żeby go rozwiązać,

ale w końcu stwierdziła, że zrobi to później.

— Może moje zabawy ci się nie podobają — szepnęła mu do ucha. — Na razie musisz je

znosić.

Próbował protestować, ale nie pozwoliła na to.

— Ostrzegam cię, bo konsekwencje mogą być bolesne.

Zacisnął usta i zamknął oczy. Bał się, ale pożądanie było silniejsze.

— Sześć uderzeń i ani jednego jęku. — Pogratulowała mu z podziwem. Pocałowała go. —

Chyba nieprędko zrezygnuję z moich zachcianek. Jesteś niezły.

Spojrzała mu w twarz. Cały czas patrzył na nią z obawą. Była zadowolona ze swej przewagi.

Czuła, jak chęć dalszej zabawy rośnie w niej, a i on poddaje się temu uczuciu. Dotknęła go

delikatnie pejczem. Naprężył się i drgnął, kiedy uderzyła.

— Raz. Uderzyła znowu.

— Dwa. Trzy.

W oczach Russella pojawiły się łzy. Sięgnęła znowu po rzemień. Uderzyła w lewe udo, potem

w prawe i znowu. Nie wydał żadnego dźwięku, tylko łzy spływały mu po policzkach. Był

napięty do granic możliwości. Pocałowała go w usta. Nagle uniósł głowę i zaczął ją całować

tak żarliwie, że aż odsunęła się.

Nogi były naznaczone płonącymi śladami, a jednak podniecenie znowu w nim wzbierało.

Jego członek był naprężony i gotowy. Wzięła go do ust; był gorący i drgał.

— Zaczynamy znowu — powiedziała.

Podniosła pejcz. Uderzyła ponownie kilka razy. Na ciele Russella pojawiły się nowe ślady,

także na twarzy. Usta były gorące i rozchylone. Uniosła biodra i jego oczom ukazało się w

całej okazałości wilgotne krocze. Przykucnęła nad nim i naparła kroczem na jego pierś. Po

chwili przesunęła się nad twarz. Całował jej gorącą i wilgotną cipkę. Nagle, nie wiadomo

dlaczego, odsunęła się.

— Josephine, boli mnie ramię. Proszę, rozwiąż mnie.

Uwolniła go. Wstała i patrzyła, jak powoli rozprostowywał ręce i nogi. Uśmiechała się

ironicznie.

— Nie jesteś zbyt twardy — powiedziała. — Mięczak z ciebie. Nie tego się spodziewałam.

Pamiętaj, jeśli będziesz nieposłuszny, inaczej pogadamy.

Spojrzał na nią zdziwiony i zirytowany.

— Przestań, Jo.

— Aha, jeszcze jedno. Mam nadzieję, że odwdzięczysz mi się za dzisiejszą lekcję i zaprosisz

mnie na kolację.

Uśmiechnął się.

— Możemy iść zaraz.

Jednak Josephine w tym momencie miała ochotę na co innego. Dotknęła jego członek,

pogłaskała i szybko doprowadziła do wzwodu. Gdy był gotowy, weszła na niego. Czuła żar bi

jacy od środka i rozsadzający jej ciało. Russell był także silnie podniecony.

Poruszała się wolno i ostrożnie, jakby bojąc się, że może nagle z niej wyjść. Kręciła biodrami

wiedząc, że doprowadza to Russella do utraty zmysłów. Poruszała się wolno, potem nagle

szybciej; w górę, w dół, w prawo i w lewo. Przymknęła oczy i wyobraziła już sobie moment

szczytowania. To jeszcze bardziej ją podnieciło. Otworzyła oczy i głaskała go po twarzy.

— Wytrzymaj jeszcze trochę — poprosiła.

Nie mógł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz