Okna w sypialni były zasłonięte. Ostrożnie, na palcach wszedłem na
górę i nacisnąłem klamkę. Na próżno. Nie dało też nic zaglądanie przez
dziurkę; tkwił w niej klucz. Za drzwiami panowała cisza, tak jakby w
środku nie było nikogo. Dopiero po chwili usłyszałem ciche skrzypienie
materaca. Zamarłem, z dłonią na sercu, które waliło jak oszalałe. Nie
śmiałem nawet wyobrazić sobie tego, czego nie byłem w stanie
zobaczyć. Materac skrzypiał nadal. Wybiła piąta. Teraz usłyszałem,
jaka para bosych stóp staje na parkiecie, ktoś napełnił kieliszek, wypił,
odstawił go, lekkie kroki zbliżyły się do drzwi i klucz powoli przekręcił
się w zamku. Znalazłem się w beznadziejnej sytuacji: byłem zbyt
podniecony, by ruszyć się z miejsca. Na szczęście kroki oddaliły się z
powrotem. Materac skrzypiał, tak jakby ktoś wszedł do łóżka, i dopiero
wtedy zacząłem bardzo powoli naciskać klamkę. Kiedy uchyliłem
drzwi i zajrzałem przez szparę, moim oczom ukazało się wspaniałe
widowisko.
Okna były szczelnie zasłonięte, na nocnym stoliku płonęła
różowa lampa, podkreślając swym blaskiem rubinową czerwień
portwei-nu. Emilienne, zwrócona twarzą do ściany, i Adilee, wtulona w
nią, leżały plecami do mnie. Moja kochanka odrzuciła nogą kołdrę, za
jej śniadą postacią widziałem jasne ciało żony, jej pełne biodra, lewą
pierś i krągłe pośladki, przywarte do brzucha i ud partnerki.
Rozpuszczone włosy, ciemne i blond, kłębiły się na karkach. Silna,
jasna dłoń ściskała niewielkie, szafranowe piersi, aby nie dopuścić do
przerwania kontaktu odprężonych ciał. Po chwili Adilee delikatnie
wsunęła głowę pod jasną pachę, ujęła oburącz policzki Emilienne, która
obróciła się trochę ku niej, przylgnęła ustami do jej warg i poczęła ssać
je tak zachłannie, jakby zamierzała je połknąć. Szeroki język żony
oswobodził się nagle, ale natychmiast splótł się z nim wąski, ciemny
język Algierki, liżąc lubieżnie całą jego powierzchnię. Emilienne,
zelektryzowana pocałunkami i ogarnięta ponownie żądzą, odwróciła się
się już zupełnie i ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu – zakryła się
skromnie kołdrą. Ale Adilee bezwstydnie zrzuciła ją z powrotem, aż po
kolana. Obie położyły się teraz na wznak, a ciemny palec mojej
kochanki zanurzył się w głębi jasnego kokonu. Ręka zaczęła
wykonywać rytmiczne pchnięcia, na co Emilienne odpowiadała
spazmatycznymi ruchami brzucha, w górę i w dół, w przód i w tył,
wężowymi skrętami. Emilienne nie otwierała oczu, aż wreszcie
przeciągłym okrzykiem, który próbowała stłumić przygryzając dłoń,
obwieściła, że doznała szczytowej rozkoszy. Adilee spojrzała mi w
oczy; w jej wzroku widniał niewypowiedziany triumf.
W uniesieniu zatarłem ręce, ale Adilee przyłożyła palec do ust,
nakazując miną, bym wyszedł. Drugą ręką obłudnie muskała powieki
Emilienne. Potem wstała, wykrzyknęła: – Och, zapomniałam zamknąć!
– podeszła do drzwi i przekręciła klucz w zaniku. Przez krótką chwilę
miałem możność ujrzeć to, czym tak często syciłem wzrok: szczupłe,
nagie ciało, wąskie biodra z wyraźnymi śladami po objęciach, ciężkie
piersi, nadmiernie powiększone obwódki wokół twardych,
pomarszczonych, chropowatych brodawek. W niepewnym świetle, padającym
przez drzwi, dostrzegłem też połyskliwe, splątane loki czarnego
owłosienia łonowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz