poniedziałek, 26 września 2016

Eric Mouzat – Głos pożądania

Rozpoczął się kolejny wolny kawałek, Guillaume znów obsypywał mnie namiętnymi

pieszczotami, ale ja już wiedziałam, że nasz flirt ograniczy się do tego, co zrobimy w tej sali.

Wciąż rozpustnie ocierał się nabrzmiałym członkiem o moje łono, szeptał mi do ucha coraz

bardziej obsceniczne słowa, obmacywał mi bezceremonialnie pośladki i piersi, a ja

poddawałam się wszystkiemu, co robił, z rosnącym podnieceniem.

Rozkoszowałam się tą całkiem nową sytuacją.

Nagle podjęłam decyzję. Za sceną, na której występował zespół, znajdowała się część

sali spowita mrokiem. Ustawiono tam drzewka w doniczkach, które zapewne na co dzień

zdobiły salę zebrań. Ten sztuczny lasek wydał mi się idealną kryjówką, w której mogłabym

ofiarować gorliwemu chłopcu to, czego tak bardzo pragnął.

– Chodź! – powiedziałam, biorąc go za rękę.

Widocznie nie spodziewał się, że do tego dojdzie, a przynajmniej nie w taki sposób,

bo wybąkał: „Wydawało mi się, że…”

Przeszliśmy na tył sceny i całowaliśmy się jak para nastolatków. Muzyka zagłuszała

dźwięki, które wydawaliśmy. Podniecała mnie atmosfera rozprężenia, która panowała wśród

ludzi.

Nabrałam odwagi. Zaczęłam rękoma szukać jego męskości, która tak długo dawała mi

o sobie znać. Wyczułam ją, a następnie chwyciłam mocno przez materiał spodni, zdając sobie

jednocześnie sprawę z władzy, jaką dawał mi nad chłopakiem ten banalny gest. Guillaume

całował mnie w szyję i oddychał coraz szybciej. Jęczał i mruczał mi do ucha najbardziej

wulgarne słowa, jakie znał, powtarzając wiele razy te, które w widoczny sposób na mnie

działały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz