poniedziałek, 26 września 2016

Jina Bacarr – Perfumy Kleopatry

Wiele razy rozbierałam się w świetle księżyca, którego biała kula unosiła się tuż za oknem hotelowego apartamentu, a Ramzi przyglądał mi się, wsparty na wielkich zielonych poduszkach.

Stałam w intensywnej poświacie bezwstydnie naga, przymykałam oczy i wyobrażałam sobie, że mój kochanek jest rzeźbiarzem, a ja miękką gliną w jego rękach, formowaną stosownie do życzeń artysty. Nacierał dłonie olejkiem jaśminowym i wmasowywał go w całe moje ciało, nawilżając skórę i dając jej ukojenie. Zamykał piersi w dłoniach, pocierał kciukami sutki i jak magik ożywiał je, a one prężyły się i sztywniały.

Wyginałam się spazmatycznie i instynktownie przysuwałam do niego bliżej, nie opierałam się, kiedy muśnięcia przechodziły w brutalny dotyk, wałkował w palcach moje brodawki, aż stawały się twarde. Teraz już byłam niezdolna do powstrzymania fali gorąca spływającej w rejon podbrzusza, ale on nadal masował każdy centymetr kwadratowy mego ciała i poznawał palcami każdy jego zakątek. Zawłaszczał je, brał w posiadanie.

Nie! – podpowiedział mózg.

Poczułam się jak osoba wyrwana z hipnotycznego transu i nagle przeszył mnie ból. Wiedziałam, dlaczego. Pławiłam się w takiej samej rozkoszy, gdy dotykał mnie lord Marlowe, kiedy mu ulegałam. Teraz dręczyło mnie poczucie winy wobec nieżyjącego męża. Co się ze mną dzieje? Czy można zdradzać zmarłego? A jeśli było to podświadome ostrzeżenie? Zabawa w dominację i uległość może się okazać niebezpieczna, zwłaszcza gdy prowadzi ją dwoje graczy, którzy nie są z sobą do końca uczciwi.

Ale za chwilę, gdy Ramzi zanurzył we mnie swoje palce, a potem zaczął pocierać stwardniałą łechtaczkę, nie byłam już zdolna do racjonalnej analizy. Teraz rządziła mną prymitywna siła, potężniejsza niż rozum. Istniała tylko chwila teraźniejsza. Drżałam w podnieceniu i czekałam na moment, gdy mnie zaspokoi.

Jednak mój partner miał inne plany.

Otworzyłam oczy i stwierdziłam, że przygląda się moim piersiom, okrągłym i jędrnym. Naoliwiona skóra połyskiwała, jakbym była posągiem pokrytym ranną rosą. Nie

poruszał się, patrzył tylko. Podziwiał mnie, jakbym była dziełem sztuki. Nie miałam pojęcia, że praktykuje na mnie rytuały charakterystyczne dla muzułmanów wschodniej Afryki, czyniąc ze mnie rozpieszczoną niewolnicę przyzwyczajoną do spełniania swych wymyślnych zachcianek i zmysłowego luksusu. Wtedy wiedziałam tylko, że nie potrafię bez niego żyć.

– Jesteś uosobieniem grzechu, moja piękna Angielko – rzekł z westchnieniem. – Zdeprawowaną do szpiku kości.

– To ci przeszkadza? – Opadłam na kolana i łakomie polizałam gładką główkę jego członka. Skoro zwlekał, sama przejmę inicjatywę.

– Podnieca mnie twoja przemiana w boginię, gdy nienasycenie i emocjonalne burze zamieniasz w żywioł porażający pięknem.

– Jak teraz?

Przejechałam językiem po całej długości jego pala, napawając się gorącem i intensywnym męskim zapachem. Ramzi uważał się bardziej za Europejczyka niż Egipcjanina i potrafił dostrzec moje upodobanie do jego naturalnego piżmowego zapachu. Zauważyłam, że nie naciera się już perfumami Kleopatry, choć Egipcjanie mieli zwyczaj namaszczania całego ciała wonnymi olejkami. Przebaczyłam głupie kłamstewko o niezwykłej mocy perfum, którym mnie uwiódł na początku znajomości, nie mogłam jednak darować Laili stałych nacisków, bym kupiła kolejne artefakty ze znalezionych niedawno grobowców, a potem odsprzedała je z zyskiem przy jej pomocy, oczywiście po odliczeniu solidnej prowizji. Nie miałam zaufania do wciskanych mi starożytności. Uważałam, że albo pochodzą z podejrzanych źródeł i zostały skradzione ze stanowisk archeologicznych, albo są znakomitymi podróbkami, nie do odróżnienia dla laika. Muszę jednak przyznać, drogi czytelniku, że pudełko z perfumami – rzekomo należące do słynnej z urody królowej – było mistrzowskim fałszerstwem, a już z całą pewnością najlepszym, jakie mi się zdarzyło w życiu widzieć. Każdy szczegół wyglądał na zachwycająco autentyczny. Trzymałam je w apartamencie w hotelu „Shepheard” i z upodobaniem korzystałam z wonnej zawartości. Zapach perfum Kleopatry wzmagał moje uzależnienie od seksualnych zabaw, którym się oddawałam nocami. Wznosiłam modły, bym nigdy nie musiała przekonać się na własnej skórze, czy perfumy rzeczywiście mają jakąkolwiek magiczną moc.

Tej nocy, podobnie jak przy wielu innych podobnych okazjach, wąchałam Ramziego, lizałam go i smakowałam, aż wreszcie wciągnęłam niemal do gardła, nie przestając ssać z całej siły. Palcami pieściłam jego jądra, czułam, jak członek twardnieje i pulsuje, a gdy eksplodował w moich ustach, delektowałam się słonawym smakiem spermy, zanim połknęłam ją bez zastanowienia. To, co byłoby nie do pomyślenia w stosunku do moich

byłych kochanków, wydawało mi się rzeczą naturalną i przyjemną, gdy kochałam się z Ramzim. Lubiłam go obserwować podczas intensywnych orgazmów. Oddychał z trudem, dygotał na całym ciele, krzyczał, a potem mokry od potu opadał na zielony jedwab.

– Moja angielska róża wie, jak zadowolić mężczyznę – mawiał i przejeżdżał palcami przez moje zmierzwione włosy.

Przymykałam oczy, zadowolona z delikatnej kojącej pieszczoty. W jego dotyku było tyle czułości.

– Uwielbiam cię zadowalać, mój sułtanie. – Skubnęłam wargami jego ucho, przywarłam do niego nagim ciałem i dotknęłam bezsilnego, skurczonego członka. – Muszę trochę poczekać na swoją kolej.

– Nie pozwolę ci długo czekać – odparł ze śmiechem.

– Pragnę cię, Ramzi, jak żadnego innego mężczyzny – szepnęłam głosem pełnym emocji. To była prawda. Miał piękne ciało i tyle szelmowskiego wdzięku, że rozpalał mnie sam jego widok.

– Nigdy się nie rozstaniemy. Dałaś tyle rozkoszy swemu panu, że będziesz jego hurysą w raju.

– Mój raj jest tutaj, z tobą, Ramzi – odparłam, odsuwając się nieco. – Ale żaden mężczyzna nie jest moim panem.

– Będziesz moją niewolnicą, jeśli sobie tego zażyczę. – Ścisnął mnie za rękę.

– Nie. – Zajrzałam mu w oczy z wyzwaniem, ale nie próbowałam się oswobodzić. Nic mi nie groziło.

– Nie? Mam ci sprawić lanie? Chcesz, żeby twój tyłeczek zalał się rumieńcem po spotkaniu z moim pejczem? A może wolisz, żebym cię nabił na pal?

– Nie będę się broniła.

– Czy wiesz, o co prosisz? – Jego władcza, zaborcza ręka zsunęła się na moje udo.

– Chcę, żebyś mi to wszystko zrobił, Ramzi – szepnęłam. – A nawet więcej.

– Więc jestem twoim niewolnikiem, angielska ślicznotko, bo nie umiem ci odmówić.

To była nasza zakryta przed światem gra. Prowokowaliśmy się, drażniliśmy, rzucaliśmy sobie wyzwania. Czułam, że te intymne godziny spędzane tylko we dwoje były dla niego równie ważne jak dla mnie, choć nie ukrywam, że braliśmy udział w seksie grupowym wszelkiego rodzaju, gdy wymagały tego od nas obowiązki właścicieli „Klubu Kleopatry”. Jednak to właśnie tamte momenty wyjątkowej bliskości i czułej akceptacji przechowuję w pamięci jak najdroższe skarby.

Jeszcze coś muszę ci powiedzieć o moim Egipcjaninie: nigdy nie czekałam więcej niż

kilka minut na to, by jego członek wyprężył się ochoczo, gotowy do wypełniania swych obowiązków. Rozmiary zapierały dech w piersiach. Pieprzył się ze mną z taką nieustępliwą jurnością, że kręciło mi się w głowie. Lubił eskalować napięcie. Widząc, że jestem bliska orgazmu i wystarczy jedno pchnięcie, by wysłać mnie na orbitę, nieruchomiał i kazał mi błagać o rozkosz. Z zapałem odgrywałam swoją rolę, skamlałam i jęczałam, domagałam się, by folgował swym chuciom, aż wreszcie tracił resztki samokontroli i porywał mnie w szaleńczy galop, po którym padaliśmy na łóżko kompletnie wyczerpani i całkowicie zaspokojeni.

Czasem podejrzewałam go o nieustającą erekcję, tak ochoczo odpowiadał na każdą moją seksualną zaczepkę i spełniał każdą erotyczną zachciankę. Klęczałam przed nim na czworakach wtulona twarzą w miękką białą narzutę, gdy penetrował mnie od tyłu; stałam oparta plecami o ścianę, z nogą na jego biodrze, gdy rozpychał się między moimi udami; leżałam na plecach nadziana na jego twardą męskość i jęczałam ochryple z rozkoszy, gdy zarzucał sobie moje nogi na ramiona dla lepszej penetracji. Owinął mnie sobie wokół palca, otumanił, zauroczył, a ja potrzebowałam go w coraz większych dawkach, wierząc naiwnie, że kontroluję sytuację. Nie dostrzegałam, do jakiego stopnia mnie uzależnił, jak bardzo idealizowałam seks, który nas łączył. Jego niespożyte siły witalne mnie zdumiewały. Ja też nigdy nie byłam aż tak wyuzdana…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz