poniedziałek, 26 września 2016

Brian Freeman – Twarze zła

Teraz już rozpadała się regularna śnieżyca. Lodowate smugi zakryły widok na zewnątrz. Stride rzucił okiem na niski stolik obok fotela i uprzytomnił sobie, że dzbanek jest pusty. Spojrzał na zegarek, ale w półmroku nie mógł odczytać, która godzina.

– Udało ci się – oświadczyła w końcu Andrea.

– Co?

– Jestem pijana. Dziękuję.

Stride skinął głową.

– Cała przyjemność po mojej stronie.

Andrea podniosła na niego wzrok. Tak mu się przynajmniej zdawało. Ledwo ją widział.

– Powiedz mi coś – rzekła. – Czy chcesz iść ze mną do łóżka?

Tego rodzaju pytanie wymagało błyskawicznej odpowiedzi ale od śmierci Cindy Stride zetknął się z nim po raz pierwszy Pół dzbanka margarity i twardniejące krocze podpowiadały mu co robić. Mimo to czuł się, jakby popełniał zdradę.

– Tak, chcę.

– Ale?… – spytała, prawidłowo odczytując brzmienie jego głosu.

– Ale jestem pijany i nie wiem, czy, hm, stanę na wysokości zadania.

– Kłamiesz.

– Tak.

– Nie byłeś z żadną kobietą, odkąd ona umarła.

– Nie.

Andrea ześliznęła się z wiklinowego fotela. Niepewnie dźwignęła się na nogi.

– Ciężka sprawa – powiedziała.

Stride nie poruszył się. Patrzył, jak zadziera spódnicę i szarpie czarne rajstopy i majtki w kwiecisty wzór. Ściągnęła je i rzuciła za siebie. Była naturalną blondynką, co zdradzała kępa kędzierzawych włosów między smukłymi udami. Niezdarnie rozpięła guziki bluzki i stanik. Rozsunęła ubranie, odsłaniając drobne piersi ze sterczącymi różowymi brodawkami.

Nachyliła się nad nim i pociągnęła za suwak dżinsów, jej palce powędrowały w głąb.

– Zdaje się, że stanąłeś na wysokości zadania.

– Zdaje się.

Z pewnym trudem wydobyła penisa. Szybkim ruchem przerzuciła nogę przez fotel i stanęła nad nim okrakiem. Jedną ręką rozchyliwszy wargi sromowe, a drugą przytrzymując członek, opuściła się na niego. Stride poczuł, jak zagłębia się w wilgotne fałdy, i jęknął.

– Podoba się?

– Podoba się.

– To dobrze.

Sięgnął do jej piersi i opuszkami palców pieścił brodawki.

– Mocniej.

Uszczypnął je, potem dużymi dłońmi ścisnął całe piersi. Andrea krzyknęła z rozkoszy i opadła na niego, całując go, wpychając mu język do ust. Jej pośladki wznosiły się i opadały. Stride wcisnął dłoń pod jej wzgórek łonowy, odszukał łechtaczkę i zaczął ją masować.

Weranda skrzypiała i piszczała. Wtórował jej fotel, narzekając na podwójny ciężar.

Stride poczuł, że rośnie. Andrea prowadziła go szybko do cudownego pijanego orgazmu. I wyglądało na to, że sama też ku niemu zdąża. Podniosła głowę; na twarzy miała dziki uśmiech. Stride dźwignął się i wziął jeden sutek do ust. Mocno przycisnęła jego głowę do swojej piersi. Lizał ją i ssał, czując, jak dotyk prężnej brodawki doprowadza go do szaleństwa. Jego biodra uniosły się i zwarły w spazmie z jej biodrami. Szczytował z wargami zaciśniętymi na jej piersi. O dziwo, Andrea zaczęła się śmiać.

– Boże – szepnęła, jakby do siebie. – A ten gnój mówił, że jestem zimna w łóżku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz